piątek, 23 października 2015

4. Nowi przyjaciele cz.2 (ostatnia)

- O Asha!- krzyknął książę gdy siostra stanęła obok niego. Zauważył też że razem z nią przyszła także Leach.- Czemu z nią przyszłaś?! Narobi nam wstydu, patrz na nią chodzące nie szczęście!- szepnął jej do ucha.
- Posłuchaj bracie to nasza siostra czy ci się to podoba czy nie. W dodatku jest najmłodsza i ma chorą łapę więc jej odpuść.
- Dobra nie ważne, poznajcie moich nowych przyjaciół. Kweli- powiedział przechodząc koło brązowego lewka- Moyo, Nadra i Cheka.
- To co bawimy się?- spytał Moyo podchodząc do Ashy i rzucając na nią zalotne spojrzenie. Po czym księżniczka delikatnie się zarumieniła.
- No pewnie. Gonisz!- krzyknęła ruda i delikatnie uderzyła lewka w ramię.
Lwiątka rozbiegły się w rożne strony, jedynie Leach westchnęła i zwiesiła swoje smutne oczy w ziemię po czym powolnym krokiem poszła w stronę Dotty.
- Leach gdzie idziesz?- krzyknęła Asha, która uciekała przed Cheką, Leach nawet na nią nie spojrzała. 
- Gonisz!- krzyknęła Cheka delikatnie uderzając rudą w ramię. Asha odskoczyła i rzuciła się w pogoń za Khari'm który był najbliżej.
                                                                            *
- Nie możesz się tak wycofywać- zapewniała Dotty, która przeprowadzała właśnie kończyła poważną rozmowę z Leach.
- Wiem, wiem- westchnęła złota.
- To czemu uciekłaś?
- Nie uciekłam, tylko odeszłam.
- No niech ci będzie, czemu odeszłaś?
- Oni bawili się w berka a ja przez moją łapę nie mogę nawet szybko chodzić! Nie ma dnia bez wywalenia się lub od kąśliwych uwag Khari'ego. A zresztą nie chce by reszta lwiątek mnie wyśmiała.
- Leach, posłuchaj nie wszyscy są tacy jak twój brat a jak sobie z nim nie radzisz to powiedz to tacie lub mamie oni na pewno ci pomogą. I mogę cię zapewnić ze nikt oprócz Khari'ego nie będzie się z ciebie wyśmiewał. Idź do nich i się z nimi pobaw, łapa na pewno nie będzie ci przeszkadzać musisz się do tego po prostu przyzwyczaić. 
- Może masz rację ciociu.
- Może?!
- Na pewno!- zaśmiała się Leach i z całej siły przytuliła się  Dotty po czym próbując biegnąć udała się w stronę rodzeństwa i ich nowych przyjaciół mając nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
                                                                       *
Zdyszana i spocona Leach, nie patrząc pod łapy potknęła się o kamień i przewróciła się na Moyo'ego (Mojego) który przygnieciony ciężarem księżniczki wydał z siebie głośne warknięcie. Widząc, że lewek jest wyraźnie zdenerwowany zeszła z niego i przeprosiła  go pomagając mu wstać.
- Może byś trochę uważała co?! Chodzić nie umiesz?- warknął Moyo.
- Przeprosiła cię przecież, daj jej spokój- powiedziała Asha podchodząc do siostry i patrząc złowieszczo na Moyo'a.
- Co jej tak bronisz? Chyba umie mówić co nie? Sama sobie poradzi.
- Nie masz rodzeństwa ani nikogo bliskiego, więc nie wiesz na czym polega braterska miłość. Leach jest moją siostrą i najlepszą przyjaciółką zadzierając z nią zadzierasz też ze mną.
Lewek warknął i odszedł w stronę Khari'ego i Kweli'ego.
- Chodź Leach idziemy z tond. Zobaczymy co słychać u Jali.- powiedziała Asha i poszła w stronę Lwiej Skały, jej siostra zrobiła to samo.
                                                                              *
Była już noc, Khari który właśnie się przebudził śpiącym wzrokiem spojrzał na swoich nowych przyjaciół którzy od zachodu słońca należeli do stada jego ojca. Książę ziewnął, przeciągnął się i uważając by nikogo nie trącić ani nie zbudzić wyszedł z groty, uniósł głowę w górę i popatrzył na gwiazdy które świeciły i migały niczym świetliki. Położył się przy wejściu od groty, zamknął  swoje senne oczy zasypiając i rozmyślając o skończonym dniu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Brak mi weny :/ Dlatego nie jestem zadowolona z tej notki.

sobota, 17 października 2015

3. Przyjaciele cz.1

Królewskie trojaczki miały już dwa miesiące potrafiły samodzielnie chodzić oraz mówić, Leach której tylna łapa była mocno i poważnie sparaliżowana na każdym kroku się potykała i przewracała. Była wielkim pośmiewiskiem dla Khari'ego, który zamiast jej pomóc jedynie  się z niej wyśmiewał i rzucał kąśliwe uwagi. Na jaw wyszły charaktery lwiątek, Asha i Leach były bardzo do siebie podobne za to Khari zupełnie inny. Nad Ashą górowała pomoc, nie ufność i przyjacielskość, zawsze stawała w obronie swojej najmłodszej siostry, jest bardzo silna. Kalahari nie jest zbyt miłym i przyjaznym lwiątkiem, głównie jest złośliwy, nerwowy, odważny i przywódczy. Zawsze dręczy Leach którą uważa za piąte koło u wozu. Leach jest bardzo miła i przyjacielska ale i zbyt ufna, nie wiadomo czemu nikt jej nie lubi. Mtoto i Jali byli o dwa tygodnie młodsi od królewskich lwiątek mimo tego bardzo często spędzali ze sobą wolny czas. Już teraz było widać, że lewek będzie bardzo sprawiedliwy oraz stanowczy. Jali za to była małomówna i bardzo spokojna.
                                                                                *
Był bardzo ciepły dzień. Khari radośnie wybiegł z groty i zbiegł z Lwiej Skały oczekując na swoje siostry które powolnym krokiem wlokły się z tyłu.
- Dalej pośpieszcie się! Asha zostaw ją, zobaczysz będzie nam sprawiać problemy!
- Nie, ona jest naszą młodszą siostrą w dodatku ma chorą łapę. Jeśli chcesz możesz sam tam iść, ja pójdę z Leach, w jej tempie. A co do problemów, właśnie z nim rozmawiam.- powiedziała Asha,  a Leach cichutko się zaśmiała. Książę odwrócił się naburmuszony i zaczął mruczeć coś pod nosem biegnąc w stronę wodopoju do którego lwiątka zmierzały. Kovu wszedł na sam szczyt Lwiej Skały nie spuszczając swoich dzieci z oczu, zastanawiał się czy dobrze zrobił puszczając ich samych. Zazwyczaj wodopój był  miejscem spokojnym ale i czasem także nie bezpiecznym. Kątem oka lew zobaczył swoją żonę która tak jak on patrzyła z daleka na swe pociechy, które dotarły już na miejsce.
- Powiedziałam Dotty, żeby ich pilnowała z ukrycia. Na niej i Vitani zawsze mogę polegać- odezwała się Kiara.
- To dobrze, nie będę musiał tu cały czas stać. Czeka mnie jeszcze inna robota.-  wstał, odwrócił się i odszedł.
                                                                                  *
Khari wskoczył do wody robiąc przy tym wielki plusk, Asha pobiegła w ślad za nim i rodzeństwo zaczęło się razem bawić, Leach położyła się na wielkim kamieniu pod drzewem i westchnęła patrząc na siostrę i brata.
- Leach chodź do nas!- krzyknęła Asha. Khari szybko na nią spojrzał i naszeptał jej coś do ucha. Po czym ta wyszła z wody i obrażona poszła do siostry.
- Asha, wracaj żartowałem!- lwiczka nawet na niego nie spojrzała. Khari spragniony zabawy wyszedł z wody, i przeszedł przez wysoką trawę znikając siostrą z oczu, podobnie jak i Dotty. Lwica szybko wyszła z ukrycia i poszła w tą samą stronę co książę ostrożnie by lwiczki jej nie zobaczyły.
- O cześć Dotty.- powiedziała Leach, lwica podniosła się do góry i uśmiechnęła do lwiczek.
- Cześć, szukam Khari'ego wiecie może gdzie on jest?
- Widziałam jak przechodził przez tą trawę.
- Dobra dzięki- lwica weszła w to samo miejsce gdzie wcześniej książę i zaczęła się powoli skradać. Z daleka było słychać wesołe okrzyki i odgłosy, w końcu Dotty wiedziała gdzie podział się Khari. Zawołała Leach i Ashę które już po paru sekundach były przy niej i patrzały na brata który bawi się z innymi lwiatkami w berka.
- No dalej idźcie do niego.- powiedziała Dotty.
- A co jeśli tak jak zawsze będzie się ze mnie wyśmiewać?- westchnęła Leach.
- Zobaczysz, że nie będzie- zapewniała lwica- A gdy będzie ci robił jakąś przykrość to przyjdź do mnie i mi powiedz, będę pod tamtym drzewem- pokazała łapą na ocienione miejsce pod dużym drzewem po czym poszła w jego stronę.
- To co idziemy?- spytała Asha.
- No dobrze- westchnęła, po czym lwiczki udały się w stronę brata i bawiących się z nim lwiątkami.


Ciąg dalszy nastąpi...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ten rozdział był tak długi, że musiałam podzielić go na dwie części bo nie chciało by wam się czytać xD


piątek, 9 października 2015

2. Kuzyni

Minął dokładnie dwa tygodnie od przed wczesnych narodzin dzieci Kovu i Kiary. Maluchy były już nieco większe i zaczynały po woli się między sobą bawić. Kalahari już teraz okazywał kto tu rządzi i zawsze zaczepiał Leach która ze względu na swoją łapę nie była zbyt ruchliwa, Asha wolała się nie wtrącać w ich sprawy chociaż czasem także pokazywała rogi.
Dzisiejszy dzień był bardzo wyjątkowy dla Vitani i Gizy bo dziś na świat miały przyjść ich lwiątka. Tym razem lwica przebywała u Rafikiego i w każdej chwili ten był przygotowany na niespodziewany poród. Kiedy lwica spokojnie wylegiwała się pod drzewem które dawało bardzo dużo cienie, zaczął ją boleć bardzo mocno brzuch wiedząc co się dzieje zawołała Rafikiego który natychmiastowo zareagował. Mnieło może jakieś 40 minut i było już po wszystkim, w łapach kremowej lwicy leżały dwa lwiątka, oba były kremowe tak jak ich rodzice i miały także zło ziemskie noski. Vitani zaczęła starannie je myć po główkach a Rafiki stwierdził że jedna to dziewczynka a drugi to chłopiec i udał się na Lwią Skałę poinformować stado, że może już przyjść. Jedynie Kiara została pilnować swoich lwiątek bo nie wiadomo przecież kto czai się za rogiem. Ja ko pierwszy do Tani podbiegł uszczęśliwiony Giza i mocno się do niej przytulił z łezką w oku.
- Vitani kochanie... One są piękne. To lwiczka i chłopiec?
- Tak, to prawda są piękne. Zgadłeś jedna to lwiczka a drugi to samczyk. Masz już może jakieś imię?
- Owszem do samczyka, Mtoto. A tą drugą nazwij sama.
- No dobrze, a co powiesz na... Jali?
- Wydaje mi się, że może być, Mtoto i Jali. Brzmi nawet, nawet.- ucieszył się Giza.
- No siostro, gratuluję- rzekł Kovu.
- Możecie udać się na Lwią Skałę prezentacja odbędzie się za trzy dni. Ale Vitani jeśli chcesz to możesz jeszcze zostać u mnie z maluchami żebyś odpoczęła- powiedział Rafiki.
- Nie dziękuję, wracam na Lwią Skałę.- wstała wzięła maluchy, pożegnała się z szamanem i razem z stadem udała się w stronę Lwiej Skały. Z czasem zarysy lwów stawały się coraz mniejsze aż w końcu zniknęły Rafikiemu z oczu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
* Jali (czyt. Dzali)
Wiem, nic specjalnego ale jest. Nie opisywałam prezentacji Ashy, Leach oraz Kalahariego ponieważ nie jest to nic specjalnego.

środa, 7 października 2015

1. Narodziny

Ostre i ciepłe prominie słońca bezczynnie padały na Lwią Skałę która była dziś miejscem bardzo głośnym i ważnym. Królowa Lwiej Ziemi, która jako jedyna przebywała na Lwiej Skale starannie myła trójkę swoich nowo narodzone dzieci które piszczały i miałaczały, była bardzo zmęczona ale szczęście jakie się w niej ukrywało dawało jej dużo siły. Z daleka było słychać już kroki i bardzo znajomy głos wydający  rozkazy. Był to Kovu nowy król Lwiej Ziemi i mąż Kiary, nie wiedząc o tym że jego żona urodziła tydzień przed planowanym terminem, zauważył że lwica trzyma w łapach trójkę lwiątek stanął jak wryty. Jedyne co mu przechodziło przez gardło to zaledwie trzy słowa:
- To za wcześnie!- krzyknął podchodząc do żony, zdenerwowany.
- Uspokój się, Rafiki kiedyś mi mówił że gdy lwiątka urodzą się tydzień przed, nic się nie stanie. A nawet gdyby któreś było chore my i tak sobie poradzimy.
- No dobrze, może masz rację- rzekł zerkając na lwiątka- Jest ich aż trzech! 
- Tak to prawda – uśmiechnęła - się ale to czyni je jeszcze bardziej wyjątkowymi.
- Które to które?
- Ten brązowy to lwiak a te dwie to lwiczki. Masz może jakiś kreatywny pomysł na imiona?
- Tak ale tylko jedno w dodatku dla lwiczki. Myślę że do tej rudej bardziej to pasuje więc nazwę ją Asha.
- Asha- rozmyśliła się Kiara- Myślę że faktycznie do niej pasuje. A co powiesz na to by lewka nazwać Koda?
- Koda? Niee te imię jest już dość pospolite. Ale co powiesz na Kalahari?
- W sumie masz rację. Lepsze będzie Kalahari. To teraz została nam tylko ta złota.
- Co powiesz na Shani?
- Tym razem pozwól że ja coś wymyślę.- rzekła lwica- co powiesz na Leach?
- Niech ci będzie. Idę po Rafikiego by je zbadał- powiedział i wyszedł z groty zostawiając Kiarę samą.
Lwica po jakimś czasie zasnęła i obudziły ją głośne rozmowy oraz wołanie. Kiedy otworzyła zaspane oczy ujrzała przed sobą zebrane stado i wchodzącego do groty Rafikiego jak zawsze z wielkim kijem.
- Witaj Kiaro!- powiedział kłaniając się przed lwicą.
- Dzień dobry Rafiki- powiedziała zaspana.
- Słyszałem że urodziłaś wcześniej ale i tak sobie poradziłaś- powiedział zerkając na lwiątka.- Nigdy nie widziałem trzech lwiątek na raz- zachwycił się biorąc na ręce Kalahariego i zaczynając go badać. On był zdrowy.- Słyszałem, że czasami przy trójce maluchów jedno z nich może mieć niedorozwinięte koniczyny- I wziął się za Ashe. Kiara milczała. Kiedy wziął w ręce Leach na jego twarzy pojawił się wyraz smutku i zakłopotania. Spojrzał się na Kiarę która przeczuwała że coś jest nie tak i nastawiła mocniej uszy w jego stronę. – Tak jak mówiłem zdarza się , że któreś lwiątko może urodzić się z niedorozwiniętymi kończynami w tym przypadku ta złota lwiczka ma chorą tylną łapę.- powiedział ze smutkiem.
- Jak to chorą co jest z nią nie tak?!- powiedziała zrozpaczona Kiara.
- Mogę powiedzieć ci tylko tyle że będzie kuleć do wieku dwóch lub trzech lat, jeśli nie będzie leczona w ogóle jej nie przejdzie i będzie kuleć aż do śmierci. A gdy leczenie będzie intensywne może jej przejść wcześniej.- Wszyscy w grocie milczeli, Kovu podszedł do Kiary i mocno się do niej przytulił. Z jej oczu raz po raz kapały słone łzy które spadały na lwiątka.- Prezentacja odbędzie się za trzy dni. Tak mi przykro- powiedział szaman i wyszedł.
W grocie panowała wielka cisza raz po raz było słychać miauczenie lwiątek które się przebudzały i kręciły, jedynie Leach od samego początku leżała w tym samym miejscu.



Asha, Kalahari, Leach (źródło grafika):

niedziela, 4 października 2015

Zapraszam

Zapraszam na mojego nowego bloga. Opowiada on o trójce dzieci Kovu i Kiary Ashy, Kody i Leach lecz moja wersja będzie trochę inna. Zapraszam was i możecie być pewni, że warto czytać tego bloga :) Notki będą co najmniej dwa razy w miesiącu z powodu szkoły. Tak więc życzę miłego komentowania i czytania.